Przygotowuję się na duży ból
Sulęcki, podobnie jak przed ostatnią walka z Ali Achmedowem w Astanie, gdzie w lutym Polak wygrał przez techniczny nokaut w 10. rundzie, przygotowuje się w Dzierżoniowie. To oznacza, że zrezygnował z obozów w USA.
"Przeniosłem swoje przygotowania w stare miejsce. Uważam, że moja ostatnia walka z Achmedowem była na tyle dobra, że nie należy zmieniać składu. Z Piotrkiem Wilczewskim znamy się wiele lat i świetnie się dogadujemy. Między nami jest bardzo dobra energia. Raz na dwa, trzy tygodnie przyjeżdżam do Warszawy spotkać się z rodziną" - przyznał popularny "Striczu".
Wcześniej 36-letni pięściarz wylatywał na kilka miesięcy do Nowego Jorku, gdzie przeprowadzał obozy przygotowawcze pod okiem lokalnych trenerów.
"Lubię poznawać nowe miejsca i ludzi. Chciałem zobaczyć, jak wygląda ten wielki boks w USA. Jednak doszedłem do wniosku, że jeśli chce się tam trenować, to trzeba tam mieszkać na stałe. Takie latanie z doskoku nie ma sensu. Miałoby to sens, gdybym mieszkał w tamtym regionie świata. Latanie z Europy jest jednak męczące. Poza tym Piotrek Wilczewski jest bardzo wymagającym trenerem. Tutaj trenuję ciężej. W USA trenerzy patrzyli na moje aspekty techniczne, więc uczyli mnie boksu w amerykańskim wydaniu. Natomiast nie szlifowali tego, co mam najlepsze. Wolę udoskonalać swoje walory, niż uczyć się nowych rzeczy. Przede wszystkim chcę być przygotowany na 12 rund ciężkiej wojny. Jestem pewny, że odpowiednie przygotowanie motoryczne, fizyczne i bokserskie zapewni mi Piotrek. Doceniam go po tym, jak zobaczyłem boks w wielu miejscach na świecie. Naprawdę niczego nam w Polsce nie brakuje, poza sparingpartnerami" - tłumaczył Sulęcki.
Niepokonany Mbilli (28 wygranych, w tym 23 przed czasem) ostatni pojedynek stoczył w sierpniu ubiegłego roku, kiedy to pokonał Siergieja Derewiaczenkę.
"Wraz z moim menedżerem Łukaszem Kownackim chcieliśmy ominąć Mbilliego, ale nie było chętnych do walki z nim. Nie ukrywajmy, on jest teraz pomijany. To bardzo mocny zawodnik, który jednak nie generuje dużych pieniędzy. W kategorii super średniej jest w czołowej piątce. Mogliśmy czekać na coś korzystniejszego, ale nie wiadomo, czy to by przyszło. Cieszę się z tego wyzwania i to mnie nakręca" - przyznał Polak.
Po pokonaniu Achmedowa Sulęcki liczył na walkę z Edgarem Berlangą. Ich ewentualny pojedynek w Nowym Jorku cieszyłby się ogromnym zainteresowaniem.
"Dlaczego do niego nie doszło? To bardziej pytanie do menedżera Łukasza Kownackiego. Dostawałem informacje, że w Nowym Jorku nie ma w najbliższym czasie żadnych gal bokserskich. Tymczasem Berlanga walczy z Hamzahem Sheerazem 25 lipca właśnie w Nowym Jorku. To trochę dziwne. Wzięliśmy więc co było. Mogliśmy iść łatwą drogą i bronić pasa WBC Silver. Jednak w tym przypadku brakowałoby mi motywacji. No cóż... były duże plany, ale nic z nich nie wyszło. Dlatego szybko przyjąłem propozycję walki z Mbillim. Wiedziałem, że ciężko będzie nam dobić się do dużych walk. Nie mam za sobą dużego zaplecza menedżersko-promotorskiego" - przyznał bez ogródek pięściarz z Warszawy.
Stawką pojedynku w Quebecu będzie pas Interim WBC. Wygrany prawdopodobnie dostanie szansę walki ze słynnym Saulem "Canelo" Alvarezem, który króluje w kategorii super średniej.
"Na pewno stawka pojedynku miała znaczenie. Wiadomo, że w dalekiej perspektywie jest walka z +Canelo+, ale to teraz bardzo odległe. To dodaje pikanterii naszej walce z Mbillim. Jednak nie myślę o pojedynku z słynnym Meksykaninem, bo w tym przypadku już rozpoczęłyby się rozmowy biznesowo-polityczne" - podkreślił i dodał, że teraz skupia się na walce 27 czerwca.
"Mbilli to twardy orzech do zgryzienia. To jest mocny +dzik+ i jestem mentalnie nastawiony na ciężki bój. Widzę po sobie, że dzięki temu motywacja czy regeneracja po ciężkich treningach jest inna. Organizm jest podkręcony do pracy na wysokich obrotach. Moje ciało inaczej wszystko odbiera, bo zdaję sobie sprawę, że czeka mnie bardzo ciężka walka" - ocenił Sulęcki.
Wraz ze swoim sztabem przeanalizował już styl walki Francuza pochodzącego z Kamerunu.
"Kiedy patrzy się na niego z boku, to widzi się nonszalancki atak poparty wielką siłą, determinacją oraz wytrzymałością na ciosy. Z trenerem Wilczewskim oglądaliśmy już jego walki i uznaliśmy, że w tym jego dzikim ataku jest sposób. On jednak nie z każdym rywalem rzuca się do takich ataków. Jeżeli zobaczę, że ten +dzik+ przede mną słabnie, to ja przejmę stery. Na pewno będzie najgroźniejszy w pierwszych czterech, pięciu rundach. Czasami wychodzi jego brak doświadczenia i nonszalancja. Ta walka jest do wygrania, ale przygotowuję się, że będzie mnie bardzo bolało. W głowie jednak już wygrałem tę walkę. Wizualizuję sobie, jak unoszę nad głowę pas, a teraz muszę to urzeczywistnić" - podsumował Sulęcki.
Marcin Cholewiński (PAP)
Wideo dostępne na: https://wideo.pap.pl/pap-media,101/bokser-sulecki-przygotowuje-sie-na-duzy-bol,82254?previewHash=ad3d90a0e702a6960c024c3e952ccfc7 oraz: https://wideo.pap.pl/pap-media,101/--bokser-sulecki-przygotowuje-sie-na-duzy-bol,82253?previewHash=ad3d90a0e702a6960c024c3e952ccfc7
mach/ pp/
